pinh

POLACY W HASTINGS

POLES IN HASTINGS

Msze polskie w Hastings w PIERWSZA NIEDZIELE kazdego miesiaca o godzinie 18.30 w kosciele St Mary Star of the Sea na High Street w Hastings

STRONA POLSKIEJ PARAFII W BRIGHTON !!!

www.parafiabrighton.org

kontakt do ks Tadeusza:

tadeuszbialas65@gmail.com

Polskie linki:

facebook-logo
(Polacy w Hastings)

 

Polkadot.net

 

Londynek

PolishBritain

Moja Wyspa

Gadatka

Czytaj Koniec swiata cz 1

Koniec swiata cz 2

 

W poprzednich rozważaniach z całą stanowczością wykluczyliśmy możliwość próby wysadzenia nieproszonego gościa przy pomocy ładunków nuklearnych. Zadać by należało pytanie czy w związku z tym, że nie możemy zniszczyć, możemy w jakiś sposób wpłynąć na zmianę decyzji naszej nieproszonej skały i spowodować by odleciała sobie w przysłowiową siną dal. Muszę wam powiedzieć,  że taka ewentualność istnieje.

Są trzy sposoby na uniknięcie kolizji, oczywiście mówimy czysto hipotetycznie, ponieważ nikt nigdy jeszcze tego nie próbował, ale teoretycznie kiedyś musi być ten pierwszy raz. - To prawie tak jak z seksem; spróbować można choć skutki mogą być opłakane.   Pomyślmy jednak o tym co się stało jak przecież nie tak dawno, bo w roku 1994, kometa znana pod nazwą Shoemaker-Levy 9 spotkała się z naszym Jowiszem. Z całą pewnością to spotkanie skłoni nas przynajmniej do teoretyzowania. Więc wracajmy do niego.

Zamiast bandy terrorystów naślemy na przybysza nie kogo innego tylko dekoratorów (w czysto angielskim tego słowa znaczeniu czyli rodzimych kowbojów malarzy). Po pomalowaniu jednej strony naszej bądź co bądź czarnej kosmicznej skały promienie słoneczne zrobią resztę. Trajektoria lotu meteoru odkształci się o kilkaset metrów a to już wystarczy biorąc pod uwagę dystans, jaki ma do przebycia zanim się z nami spotka.

Innym rozwiązaniem byłoby wysłać na powierzchnię tajemniczego nieoczekiwanego gościa kilku górników, niech by se chłopaki pokopali. W związku z tym, że grawitacja na tak małej bryłce (ciągle mówimy o wielkości zbliżonej do wielkości Hastings i okolic) byłaby znikoma każda wyrzucona szpadlem w górę drobina zniknęłaby w kosmicznych czeluściach bezpowrotnie. W związku ze zmianą masy lecącej w naszą stronę kupy gruzu zmieniłaby się również jej trajektoria lotu i znowu byśmy ocaleli.

Nie posiadamy jeszcze takiej możliwości, ale gdybyśmy musieli to pewnie Chińczycy przyjęliby zamówienie i w odpowiednim czasie wyprodukowali specjalne silniki, które możnaby użyć w trzecim sposobie na uniknięcie kolizji. Wystarczy przecież przyczepić do powierzchni meteoru kilka silników i dopalić je by zmienić tor lotu. Zdawać sobie musimy sprawę z faktu, że nie posiadamy technicznych możliwości żeby owe silniki zatrzymały nawet tak niewielki w kosmicznej skali obiekt, moglibyśmy jednak wpłynąć na kierunek jego lotu, a to więcej niż wystarczy by przeżyć koniec świata.

Jakbyśmy się bardzo postarali i mieli wystarczająco dużo czasu to moglibyśmy tak zmodyfikować trajektorię lotu by złapać intruza w pole grawitacyjne naszej planety i stworzyć sztucznie drugi księżyc, który mógłby służyć za źródło surowców naturalnych.

Jak już uporaliśmy się z zagrożeniem czyhającym na nas tuż nad naszymi głowami zastanówmy się co jeszcze może spowodować oczekiwany przez wszystkich od tylu lat koniec świata. Nie będziemy brali pod uwagę globalnej katastrofy nuklearnej, bo to możemy sobie zafundować każdej chwili, wystarczy tu i ówdzie ponaciskać parę guziczków i po problemie. Nie będziemy również rozważać zagrożeń epidemiologicznych ani nawet ataku Marsjan. Skupmy się raczej na tak zwanych efektach naturalnych.

Wspomniałem już o tym, że wystarczyłoby niewielkie krótkotrwałe zapylenie by zapanowała kolejna epoka lodowcowa, ale w jaki sposób możemy wyprodukować takie ilości pyłu żeby na kilka dni przesłonić słońce na całej lub prawie na całej powierzchni naszego globu? I tu z pomocą przychodzą nam na przykład wulkany. I nie mówię tutaj o wulkanach pokroju Eyjafjallajokull (ciekawe zdjęcia można zobaczyć tu: http://www.telegraph.co.uk/earth/earthpicturegalleries/7732922/Spectacular-pictures-of-the-volcano-in-Iceland-erupting.html) który wprawdzie ostatnio zasiał tochę zamętu, ale jego erupcja była niczym w porównaniu z tym, na co właściwie od jakiegoś czasu czekamy. Mówię o uśpionym (choć już nie do końca śpiącym) wulkanie znajdującym się w stanie Wyoming, USA. Yelowstone bardzo długo ukrywał się i dopiero jak NASA przekazała zarządowi parku zdjęcia satelitarne tego terenu naukowcy zorientowali się, że cały park znajduje się w czymś co się z angielska nazywa caldera, a co możemy przełożyć na nasze jako krater. W chwili obecnej nie mamy zielonego pojęcia kiedy erupcja nastąpi i jakie będą jej skutki, ponieważ człowiek w całej swej historii nie zanotował tak wielkiego wybuchu, a co za tym idzie i skutki takiej erupcji nie są nam znane. Ważne jest to, że nie zadajemy już sobie pytania czy Yellowstone wybuchnie, ale kiedy wybuchnie. Ponieważ wulkan ten krater ma zamknięty, to nie posiada możliwości powolnego zredukowania ciśnienia jakie buduje się od stuleci tuż pod powierzchnią ziemi, a to oznacza, że erupcja będzie raczej gwałtowna i nie pozbawiona efektów wizualnych. Ilość ewentualnie wyrzuconych pyłów będzie wystarczająca do przesłonięcia słońca na całym globie na dobrych kilka tygodni o ile nie miesięcy i już sam ten fakt wystarczy do tego żebyśmy po wieluset latach potem znowu musieli wynajdować koło.

Ale to nie wszystko. Wyrzucenie tak ogromnej ilości lawy w powietrze czy raczej na powierzchnię ziemi prawdopodobnie spowoduje zachwianie stabilności płyt tektonicznych, ponieważ w jakiś sposób pustka spowodowana erupcją będzie musiała być wypełniona.  Wygląd i kształt kontynentów ulegnie całkowitej zmianie, położenie oceanów zmieni się diametralnie, woda wdzierająca się do rozgrzanego do białości wnętrza ziemi zostanie w znacznym stopniu odparowana i w postaci czarnych nieprzepuszczających światła słonecznego chmur zasnuje wraz z sadzami ziemię. Z czasem pyły opadną, a para wodna zamieni się w śnieg i również spadnie na ziemię jako że cząsteczki pyłu są ‘ciężejsze’ spadną nieco wcześniej i zostaną przykryte białą puchową pierzyną wiecznego śniegu. Nim to się jednak stanie większość tego co żyje zostanie rozpuszczona doszczętnie przez spadający z nieba kwas siarkawy oraz azotawy (powinienem oczywiście używać nowo obowiązującej nomenklatury i powiedzieć kwas azotowy3 i kwas siarkowy3, ale jako jedyny osobnik który przeżyje koniec świata mogę sobie pozwolić na używanie starej mowy).

Po wieluset stuleciach nowa banda archeologów będzie się zastanawiała skąd się u diabła wzięła ta kilkucentymetrowa czarna warstewka i jak to się stało że występuje ona na całej powierzchni globu, a co więcej dlaczego nie ma prawie żadnych skamieniałych szczątków świadczących o tym, że było sobie kiedyś życie. Oczywiście postaram się w miedzyczasie narysować coś w jakiejś jaskini żeby mogli sobie to znaleźć i podziwiać zdolności artystyczne ich przodka (przy odrobinie szcześcia może nawet nazwą mnie „Lucy” pod warunkiem oczywiście że znajdą wszystkie trzy moje kości… w jakiejś jaskini)… CDN.

Powrot do Teksty

Lucy
[Home] [O nas] [Kontakt] [Zycie w UK] [Teksty] [Lapac kroliczka] [Rodacy na Wawel] [Jesienni wielbiciele] [Porady blondynki] [Odplyw Polakow z Wysp] [Nie rob drugiemu] [Mysli bezsenne vol 1] [Mysli bezsenne vol 2] [Hej cz 2] [Merlin] [Zdrowie i Uroda] [O co chodzi Polakom] [Untitled58] [Nad wyraz kochala zycie] [Wydarzenia] [Galeria] [Ksiazke polecam] [Polska Szkola w Hastings] [English version] [Ksiadz i Kosciol]